- Może wam pomóc? - spytałam i nagle wszyscy spojrzeli na mnie.
- Nie! - krzykną Liam.
- Siadaj, zaraz podajemy. - powiedział Louis i pokazał na krzesełko. Posłusznie wykonałam jego polecenie.
Podczas śniadania siedziałam pomiędzy Louisem - który jadł swoją porcje jajecznicy, przegryzając ją marchewką - a Niallem, który brał już 4 dokładkę. Gdzie on to wszystko mieści. Spojrzałam na chłopaka.
Po chwili postanowiłam go zapytać, gdzie jest Harry. Ale zanim zdążyłam dobrze otworzyć usta, chłopak powiedział:
- Poszedł na jakieś spotkanie. - powiedział uśmiechając się. Skąd on to wiedział? Jestem, aż tak przewidywalna?
- Aha - przytaknęłam i wróciłam do jedzenia. Jakoś nic nie znikało z mojego talerza. Ile można?
Wstałam i podeszłam do zlewu.
- Skoro wy robiliście to ja sprzątam. - powiedziałam zaczynając zmywać naczynia.
- Pomogę ci - powiedział Zayn.
- No... dobrze.
Podszedł do mnie i zaczeliśmy sprzątać. Po chwili zwrócił się do mnie:
- Alex, co się stało między tobą a Hazzem?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Przecież już to mówiłam. To dlatego tu jestem. - powiedziałam niepewnie.
- Ale powiedz wszystko od początku. - powiedział dużo pewniej ode mnie.
- No... wieczorem wracałam od koleżanki i złapał mnie od tyłu, zamkną u siebie w aucie i zabrał tu. - powiedziałam w skrócie.
- I to wszystko? - powiedział unosząc jedną brew.
- Tak - potwierdziłam i wróciłam do sprzątania.
- Zakupy! - wydarł się Louis.
- Serio? Cieszysz się z zakupów? - zakpił Zayn. Właśnie wychodziliśmy z domu chłopaków.
- Na prawdę lubisz zakupy? - zapytałam chłopaka.
- Oczywiście, że tak. Uwielbiam je! - krzykną uradowany.
- Jeszcze powiedz że lubisz komedie romantyczne i umiesz robić naleśniki to...
- Tak i tak. - przerwał mi z uśmiechem.
- Boże! Lou, wyjdziesz za mnie. - zawiesiłam się brunetowi na szyi.
- Hmmm, kuszące. - powiedział i zaczął się kręcić w koło. Wszyscy wybuchli śmiechem, oprócz... Harrego.
Właśnie, nie wspomniałam, że postanowił, iż pojedzie z nami.
Moja reakca? Oczywiście po pierwsze: Nie! Czemu on musi to robić.
Ale przecież nie mogę mu zabronić wyjścia z nami...
Po godzinie miałam już dosyć dużo rzeczy. Chłopacy kupowali mi wszystko na co patrzyłabym dłużej niż kilka sekund.
Mówili że chcą mi to kupić, bo na prawdę mnie lubią, ale ja wiem, że po prostu jest im głupio że jestem uwięziona przez ich przyjaciela.
- Alex! - wydarł się Louis na cały sklep. Boże jakie to jest dziecko przypałowe, ale trzeba przyznać że jest uroczy. Dopiero teraz się zorientowałam że przez ostatnie kilka minut nie widziałam go nigdzie w pobliżu.
- Alex! - krzykną jeszcze raz, ale już trochę ciszej.
- Już idę, nie drzyj się. - powiedziałam przez śmiech.
- Boże, Alex! Znalazłem taką piękną sukienkę. Po prostu idealną. Jest cudowna...
- To sobie ją kup. - przerwałam mu i zaczęłam się śmiać.
- Nie rób ze mnie jakiegoś idioty. Mówię że ta sukienka jest idealna dla ciebie. Proszę, musisz ją przymierzyć... - błagał mnie.
- Dobra, gdzie ona jest? - spytałam.
- W sklepie obok. - powiedział z wielkim uśmiechem.
- no to zbieramy reszte i chodź...
- To ta! - krzykną wskazując na biało-czarną sukienkę w paski. Była prześliczna.
- Przymierz ją. - powiedział, po czym wepchną mnie do przymierzalni.
Założyłam sukienkę, ale za cholerę nie mogłam się zapiąć. Nie sięgałam suwaka.
- Chłopacy! - krzyknęłam - Pomoże mi któryś?
Zasłona poruszyła się, a zza nie wyłonił się... Harry?
- W czym ci pomóc? - zapytał wpatrując się we mnie.
- Ahhh, no z tym suwakiem - powiedziałam niepewnie.
Chłopak przysuną się bliżej, delikatnie odsuną włosy - delikatnie muskając przy tym kark - i szybkim ruchem zasuną suwak.
Odwróciłam się przodem do niego poprawiając włosy.
Chłopak zamiast wyjść, zmierzył mnie wzrokiem i powiedział:
- Louis nie pozwoli ci jej kupić. - stwierdził zimno.
- Po pierwsze: Louis nie będzie mi mówić w co mam się ubierać - powiedziałam podirytowana - a po drugie: on sam, wybrał mi tą sukienkę. - skończyłam zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Louis wybrał ci tą sukienkę? - spytał cicho. Jego źrenice znacznie się rozszerzyły, a mięśnie spięły.
Nie odpowiedziałam.
- Odpowiedz - powiedział, a z jego głosu słyszałam że był zły. Zaczynałam się bać
Cisza...
- Odpowiedz mi kurwa! - krzykną, a ja automatycznie cofnęłam się. Przybliżył się jeszcze bardziej i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Boisz się mnie? - spytał odrobinę łagodniej. Otworzyłam szerzej oczy. Bałam się... Cholernie się go bałam.
Stałam się w ciszy, coraz bardziej napierając na ścianę za moimi plecami, mając nadzieje że może znajdzie się jeszcze trochę miejsca i będę mogła się od niego odsunąć. W moich oczach pojawiły się łzy.
Nagle twarz Harrego złagodniała, a w jego oczach pojawił się smutek...
- Boisz się mnie... - stwierdził, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Osunęłam się po ścianie i wybuchłam płaczem...
___________________________________
Wiem...
Ostatnio zaniedbałam bloga.
Mam ostatnio dużo do zrobienia.
Co do rozdziału, to jak widać
Alex bardzo zaprzyjaźniła się z Louis'em.
Co z tego wyniknie?
I czy blondynka przestanie się bać Hazzy?
Już nie długo kolejny rozdział :)
Boże..Nie mogę się doczekać *.*
OdpowiedzUsuń