poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 2

W czasie jazdy zdążyłam wyschnąć i się rozgrzać. Nie byłam zbyt ciepło ubrana, bo w sukienkę na ramiączka i nie miałam bluzy... Musiałam ją gdzieś zgubić.
Po 4 godzinach jazdy (w tym 30 minut płynęliśmy łodzią), loczek zatrzymał się obok jakiejś willi. Przez całą drogę rozmyślałam o tym co się teraz stanie...
Czy Harry porwał mnie dla okupu, czy dla innej rzeczy... O nie. To nie możliwe. Chyba nie będzie chciał mnie zgwałcić? Zniosę wiele rzeczy tylko nie to...
Zaczęłam przyglądać się budynkowi, który wyglądał na bardzo drogi. Był duży i nowoczesny, ale przede wszystkim piękny.
W oczy rzucił mi się zadbany ogród.
Na pewno nie tego się spodziewałam. Na pewno zapytacie się czego?
No nie wiem... zapuszczonego, brudnego domu, kraty w oknach, zero zieleni...
Mam zbyt bujną wyobraźnie...
Zastanawiam się skąd ma taki piękny dom. Nie wiem co on musi robić że ma tyle pieniędzy...
Co ja sobie myślę? Przecież on jest porywaczem. Może sobie zażyczyć tysiące za okup i tak cały czas.
Ciekawe ile sobie za mnie zażyczy? Moja rodzina nie jest zbyt bogata i nie będą skąd mieli nagle wziąć kilka tysięcy. Jeśli nie zapłacą to strach myśleć co się potem stanie. Pewnie zabije mnie, a ciało gdzieś zakopie, albo schowa w jakiejś piwnicy.
Na samą myśl że mogę leżeć martwa gdzieś w zapomnianych podziemiach zrobiło mi zimno i przeszły mnie dreszcze.
Harry wyszedł z samochodu i otworzył drzwi z mojej strony. Złapał mnie za nadgarstek i pociągną do środka. Opór nie miał sensu. Był większy i silniejszy.
Chyba zauważył że jest mi zimno, bo zdjął bluzę i zarzucił mi ją na ramiona. Jaki normalny porywacz tak dba o swoją ofiarę... (Jak to dziwnie brzmi, że jestem czyjąś ofiarą).
Spojrzałam na niego zdziwiona. Chłopak tylko uśmiechną się cwaniacko i pociągną mnie za nadgarstek w stronę wejścia.
Wszedł do domu i zaraz podszedł do niego wysoki brunet. Wyglądał na spokojnego i miłego chłopaka. Uśmiechną się ciepło i powiedział:
- Hej Hazz, nowa dziewczyna?
- Cześć, Li. Tak porwałem ją. - powiedział jak gdyby nigdy nic.
- Masz ty chłopie poczucie humoru. - zaśmiał się. Czyli on myśli że to żart. Haha - uśmiałam się. Miałam ochotę stamtąd uciec, ale dokąd. Nie wiedziałam gdzie jestem.
Kolega Harrego podszedł do mnie i podał mi rękę.
- Ty pewnie jesteś Alex. Jetem Liam. - powiedział.
- Skąd wiesz? - spytałam olewając jego gest, nie czułam się za dobrze w obcym domu, porwana przez jakiegoś psychopatę. Nie chciałam być dla tego Liam'a specjalnie chamska, bo wydawał się sympatyczny. Tak na prawdę nie mogłam nic zrobić przez związane ręce.
Chłopak opuścił rękę i zwrócił się do mojego ,,porywacza'':
- Wreszcie do niej zagadałeś. Tyle czasu się...
- Zagadał? - przerwałam mu i spojrzałam na Harrego, który uśmiechał się od ucha do ucha.
- No chyba nie ty zagadałaś? - zaśmiał się kolega mojego porywacza. On uważa że loczek mnie poderwał i zaprosił do siebie... Szczerze to tak to wyglądało, gdyby nie moje zachowanie i to że tak na prawdę mnie porwał...
- Nie wiem czy można to nazwać zagadaniem. - syknęłam z gniewem w głosie.
- Harry, o co chodzi? - spojrzał na zielonookiego, ale ten nadal się uśmiechał jakby był z siebie dumny. Ale mam go już dosyć...
Uprowadził mnie, związał i wywiózł prawie 5 godzin drogi od domu i jeszcze się głupio szczerzy.
- Alex, opowiesz mi o co chodzi? - powiedział w moim kierunku.
- A więc twój kolega, kiedy wracałam od koleżanki zaszedł mnie od tyłu, związał i przyprowadził tu. Ja nazwałabym to porwaniem. - powiedziałam patrząc raz na jednego chłopaka - uśmiechniętego i wesołego - raz na drugiego, który patrzył na mnie niepewnie i trochę z przerażeniem.
- Przepraszam na chwile Alex. Idź do salonu i rozgość się. Zaraz do ciebie przyjdę.
Poszłam w wskazanym kierunku i usiadłam na kanapie. Z korytarza słyszałam krzyk chłopaka:
,,Jesteś nienormalny''
,,Przecież to jest karalne''
,,Masz szczęście że nie ma reszty''
Nie wiem o co chodzi, ale Liam nie wiedział o zamiarach Harrego i był na niego zły.
Przez pomieszczenie przeszedł loczek i nawet na mnie nie patrząc ruszył po schodach na górę. Zaraz za nim wszedł drugi chłopak i spojrzał na mnie niepewnie.
Podszedł do mnie i usiadł obok. Po chwili ciszy spytał się:
- Wszystko dobrze?
- Oprócz tego że zostałam porwana i jestem daleko od domu to wszystko jest okey. - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie jesteś porwana. Wiem że Harry ma dziwne pomysły, ale od samego początku nic ci nie groziło. On na pewno nic by ci nie zrobił. - wytłumaczył. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
- Czuj się jak gość. - powiedział z uśmiechem.
- Ehhh, chciała bym, ale to ciężkie z związanymi rękami - spojrzałam za nieszczęsny sznurek, który ciasno oplatał moje ręce. Spojrzałam na chłopaka.
- Już ci go zdejmuje. - powiedział i zaczął rozplątywać.
Trochę mu to zeszło, ale kiedy się z tym uporał od razu poczułam się lepiej i swobodniej.
- Więc Alex, skąd jesteś? - spytał - Wiesz, pytam żebym wiedział gdzie mam cię odwieść. - powiedział widząc moją niepewność.
- Jasne, pochodzę z małej wsi... - i opowiedziałam mu skąd jestem. Chłopak totalnie nie wiedział gdzie to jest. Powiedział żebym wpisała w GPS, ale to też nic nie dało.
Zaczęłam panikować, bo nie wiedziałam jak się stąd wydostane.
- Poczekaj, spytam Hazze. - powiedział Liam i poszedł schodami w górę.
Po kilku minutach zszedł i wróciła na miejsce.
- Co za uparty idiota. - warkną bardziej do siebie niż do mnie. Przyglądałam mu się badawczo.
- Czyli jestem tu uwięziona? - spytałam niepewnie.
- Nie! - zapewnił mnie od razu. - On powie skąd cię zabrał, ale nie wiem czy dziś...
- No po prostu super - mruknęłam i oparłam się o poduszki. Brunet poszedł do kuchni, zrobić coś do picia, ale chyba zasnęłam... Byłam cholernie zmęczona.
Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce. Potem już nic nie pamiętam...
____________________
Wstawiłam już kolejny rozdział, gdyż dopiero zaczynam i potrzebuje czegoś na rozruch xD
Mam nadzieje że rozdział się podoba i będą jakieś komentarze :*


2 komentarze:

Dziękuje. Każdy komentarz jest dla mnie ważny i daje mi wene :)