środa, 8 października 2014

Rozdział 19

Od godziny chodziłam w kółko po pokoju, co chwile wycierając łzy z moich policzków.
Martwię się o niego. 
Od kąt w trakcie tej akcji Louis zabrał mnie do domu, Harry nie wrócił. Nie wrócił, nie zadzwonił, nie napisał... Boże, martwię się.
Wymknęłam się po cichu z pokoju Niall'a, kiedy ten brał prysznic.
Weszłam do pokoju Hazzy. 
Kiedy tylko przekroczyłam próg, zaczęłam mieć wątpliwości. No bo to przecież niezbyt kulturalnie, jak wchodzę do czyjegoś pokoju, kiedy go nie mam, ale ja przecież nie będę mu grzebać po szafkach, tylko chcę sobie tam posiedzieć i poczekać na niego...

Minęła kolejna godzina, a chłopka jak nie było, tak go nie ma...
Położyłam się w jego łóżku z nadzieją, że zasnę, ale nic z tego. Zamiast spać moczyłam jego poduszkę łzami.
Przecież nie mam pojęcia co tam się dzieje...
Może Harry jest teraz w areszcie i zamkną go w więzieniu?
Albo wszystko się odwróciło i Luke pobił Harrego, albo zrobił mu coś jeszcze gorszego...
Na tą myśl z moich ust wydobył się cichy szloch.
Poczułam ciepłą i silną dłoń na mojej tali.
- Hej, wszystko będzie dobrze, tylko już nie płacz.
Przyciągną mnie bliżej siebie, że moje plecy, całą długością przywarły do jego torsu.
- Już wszystko dobrze, jestem tu i nigdzie się nie wybieram...

***
Kiedy tylko otworzyłam oczy, zaczęłam rozglądać się po pokoju. 
Nie ma go...
W więc to był tylko sen...
Drzwi otworzyły się i staną w nich Harry.
- No nie... - mrukną pod nosem - Miałem nadzieje, że będziesz miała miłą pobudkę u mojego...
Nie dokończył, gdyż rzuciłam mu się na szyje. Opatulił mnie swoimi ramionami i było mi tak dobrze...
- Wiesz ty co! - oderwałam się od niego gwałtownie, a on spojrzał na mnie zdziwiony - Nastraszyłeś mnie. Nie masz pojęcia jak się martwiłam! 
Loczek zaśmiał się uroczo i znów przycisną mnie do siebie.
- Dziękuje - szepnęłam - Ja... ja nie wiem, co by się stało, gdyby nie ty i...
- Już dobrze. 
- Poczekaj. - odezwałam się nagle - Ale co ty tam robiłeś? - zapytałam.
- Serio myślałaś, że bym cię puścił tak po prostu samą, gdybym nie miał pewności, że czegoś nie poodwalacie? - zapytał retorycznie.
- Dzięki za zaufanie. - mruknęłam pod nosem.
- Tobie ufam, ale całej reszcie już nie. - powiedział pewnie, gładząc mnie po włosach.

~Następnego dnia~
Rano obudził mnie Louis, który położył się na mnie.
No przepraszam, ale to nie jest normalne...
- Louis, co ty robisz?! - starałam się zepchnąć chłopaka ze mnie, ale na pewno nie waży tyle, na ile wygląda.
- Cholera, Louis zejdź ze mnie! - krzyknęłam, a chłopak otworzył zdziwiony oczy. Wyglądał jakby się dopiero co wstał. 
- To nie jest zabawne. Co ty sobie myślisz? I zejdź ze mnie wreszcie. - powiedziałam na jednym oddechu, ale chłopak nadal na mnie leżał i delikatnie się uśmiechną.
- Pozwól że się wytłumaczę - powiedział.
- Nie możesz najpierw ze mnie zejść? - spytałam próbując go zepchnąć. 
- Nie mogę, bo jesteś bardzo wygodna. - powiedział z uśmiechem od ucha do ucha i położył głowę na moim brzuchu. 
- Louis, bo zacznę krzyczeć. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który dalej nie miał zamiaru ze mnie zejść.
- Prawie wszyscy wyszli. Zostaliśmy tylko ja, ty i Hazz, ale on siedzi u siebie ze słuchawkami na uszach i nic nie słyszy. - powiedział dalej uśmiechając się łobuzersko. 
- Jesteś psychiczny - powiedziałam i dalej próbowałam go z siebie zepchnąć.
- Miałem ci wytłumaczyć jak się tu znalazłem...
- Więc słucham. - zachęciłam go sarkastycznie.
- Cierpię na rzadką przypadłość, która nazywa się... Dobra, po prostu lunatykuje. - powiedział, a ja wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem. Kiedy się uspokoiłam powiedziałam:
- To wyjaśnia dlaczego na mnie leżysz. Teraz wyjaśnij dlaczego nie chcesz wstać. - powiedziałam.
- Już ci mówiłem, jesteś bardzo wygodna. - stwierdził i ułożył się na mnie.
- Nie wiem jak ty ale ja chce jeszcze spać, a tak nie usnę. - powiedziałam i spojrzałam chłopakowi w oczy.
- No dobra... - powiedział i sturlał się obok mnie. 
- Serio? - zapytałam. On serio zamierza spać ze mną?
- Jak najbardziej serio. - powiedział przekręcając się na brzuch. 
Pffff... Miałam to gdzieś i poszłam spać...

Obudziło mnie tłuczone szkło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam w jakiej pozycji śpi Louis. Ja leżałam normalnie na boku, ale on z ręką na mojej tali i zarzucił na mnie jedną nogę. 
Jego nie obudziło tłuczone szkło. Postanowiłam że dam mu pospać. Wstałam delikatnie żeby go nie obudzić i poszłam na dół, gdzie zastałam potłuczone lustro i Harrego wybiegającego z domu. 
O co chodzi? Co mu się stało? Nic nie rozumiem.
W pierwszej chwili miałam za nim pobiedź, ale zrezygnowałam i wzięłam się za zbieranie tych szkieł...

Prawie skończyłam zbierać...
Wtedy do mieszkania weszli Liam, Zayn, Niall...
Zaraz podbiegł do mnie i zaczął
- Kto to potłukł? - spytał Liam.
- No Harry i...
- Ale jak to się stało? - spytał Liam.
- Jak byś mi nie przerywał w połowie zdania to bym powiedziała. 
- Dobra, mów.
- A więc obudził mnie dźwięk szkła i zbiegłam na dół i zobaczyłam potłuczone lustro i Harrego wybiegającego na dwór i... to koniec. - wytłumaczyłam.
- A gdzie jest Lou? - spytał Zayn.
- U Niall'a w pokoju. - wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę - Lunatykował. - wytłumaczyłam i od razu zrozumieli.
- Co tym razem zrobił? - spytał Zayn. - Kiedyś przyszedł do mnie i przez sen prosił mnie o rękę, nazywając mnie księżną marchewką. - zacząć się śmiać.
- No, on przyszedł rano i się na mnie położył, a kiedy go obudziłam nie chciał ze mnie zejść. W końcu zszedł ze mnie i położył się obok i zasnęliśmy. - opowiedziałam. 
- On jest naprawdę nienormalny. - powiedział Liam - A mówiłem żeby go tu nie zostawiać. Zawsze musi coś odwalić. - mówił bardziej do siebie niż do nas.
- Ale o co chodzi? - spytałam niepewnie.
- Zayn, zadzwoń do Hazza. - rozkazał chłopakowi, olewając moje pytanie. 
- Już idę - powiedział chwytając telefon i wyszedł na dwór. 
- Niall, idź obudź tego idiotę. Niech tu przyjdzie. - powiedział, a blondyn kiwną głową i znikną na schodach.
- Liam, o co chodzi? - spytałam znowu.
- Wiesz, jak by ci to powiedzieć... - zaczął się zastanawiać. -
- Dobra. Harry tak oszalał na twoim punkcie, że kiedy zobaczył cię w jedynym łóżku z Louisem to sama możesz się domyślić co pomyślał. - wytłumaczył.
- I co?
- No teraz w najlepszym wypadku, spróbuje zrobić sobie krzywe, a w najgorszy wysadzić cały budynek, albo coś innego, razem z sobą. - powiedział, a mi w oczach stanęły łzy. Boże, co ja zrobiłam. Nie wybaczę sobie jeśli on coś sobie zrobi.
____________________________________
Nie podoba mi się ten rozdział,
tak jak całe opowiadanie.
Mam zamiar doprowadzić je do końca 
i skupić się na pozostałych dwóch blogach.
Buziaki i paaa :*

sobota, 4 października 2014

Rozdział 18

- Ale sobie laskę sprowadziłeś, Tommilson... - krzykną jakiś chłopak, wstając od stolika i witając się z Louisem. Miał blond włosy i brązowe oczy.
- Hej, to jest Alex - przedstawił mnie. - I łapy precz, Luke.
Chłopak parskną śmiechem - Dlaczego? I tak nic mi nie zrobisz... - powiedział, podnosząc drinka do ust.
- Ja nie... - powiedział Lou, zakładając ręce na klatkę piersiową - ale ona podoba się Harremu...
Blondyn zakrztusił się napojem i spojrzał rozbawiony na mojego towarzysza, a później obrzucił mnie spojrzeniem.
- Styles i ona? - powiedział kpiąco.
- Mhmmm...
- Nie uwierzę w to. Przecież on woli ostre dziewczyny...
- Może tak, może nie, ale ją bardzo polubił. - zaakcentował słowo 'bardzo'. - Chyba nie chcesz działać mu na nerwy? - pasiasty uniósł jedną brew, a Luke machną zrezygnowny ręką.
- Dobra, dobra. To tylko żarty... - zaśmiał się nerwowo.
Po przedstawieniu mi reszty znajomych Louisa - tz. z Caroline, wredną dziewczyną Luka, Lili i Philipem - zabawnym rodzeństwem i radosną, rudowłosą dziewczyną o imieniu Monic - usiedliśmy przy stole i zaczęła się rozmowa...
Kiedy usłyszałam imię 'Lili', od razu zakręciło mi się w głowie i stanęły mi łzy w oczach.
Oczywiście troskliwy Lou chciał mnie wyprowadzać na zewnątrz, ale wzięłam głęboki wdech i usiadłam przy stole.
Panna Caroline zabijała mnie wzrokiem i posyłała zgryźliwe uwagi, ale jakoś to przeżyłam...
'To będzie ciekawy wieczór...' - pomyślałam.

***
- No to idziemy do klubu? - spytał Philip.
- No jasne! - przytakną mu uradowany Luke.
Za to Louis zalał mnie pytaniami, czy nie chce wrócić do domu i w kółko powtarzał, że on mnie odwiezie i żebym się nie martwiła.
- Spokojnie Lou, pójdę z wami. Przyda mi się odskocznia od waszego domu. Nie to żeby coś, ale nie mogę wyjść na spacer, bo dostajecie wariacji...
Zajęliśmy stolik w klubie. Od razu, kiedy Luke poprosił swoją dziewczynę do tańca, Lili doskoczyła do mnie i zaczęła nawijać.
- Jak dobrze, że sobie poszła, wreszcie możemy normalnie pogadać...
- To wy się nie lubicie? - spytałam zdziwiona.
- Pffff... Jak można lubić taką jędze. Na pewno z Lukem są siebie warci... - stwierdziła.
Rozmowa się kręciła do puki nie podszedł do mnie Phlip i nie poprosił mnie do tańca.
Zgodziłam się... Tańczyłam z nim, z Louisem, z jakimś obcym chłopakiem, który był bardzo miły. Bez żadnych zboczonych ruchów. Zatańczyliśmy, pogadaliśmy, dał mi swój numer i powiedział, że się śpieszy, ale jak będę miała czas to mam zadzwonić.
Miło, że w klubach są normalni faceci, a nie tylko napaleni idioci...
Miałam właśnie iść z powrotem do stolika, kiedy przede mną pojawił się Luke.
- Można prosić?
- Może następny taniec. Muszę odpocząć. - powiedziałam i miałam iść do stolika, ale pociągną mnie za nadgarstek i przyciągną blisko siebie.
- Jeden taniec... - szepną mi na ucho. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy objął mnie mocno i zdecydowanie w tali. Zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Cholernie się bałam...
Wzrokiem szukałam, którego kolwiek z nowych znajomych, a najlepiej Louisa, ale jak na złość nikogo nie widziałam.
Moje serce biło jak oszalałe, a nogi się pode mną ugięły...
Chciałam krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
Ratunku...
Ostatnie co poczułam to jak jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę.
Po chwili, tak szybko jak się tam znalazły, tak szybko z stamtąd zniknęły.
Obejrzałam się w kierunku, gdzie przed chwilą stał chłopak, oriętując się, że ze strachu mocno zacisnęłam oczy.
To co zobaczyłam przeraziło mnie.
Luke leżał przywarty do ziemi przez Harrego, który okładał go pięściami po całym ciele...
To się nie dzieję na prawdę...
________________________________
Wróciłam po długiej przerwie...
Przepraszam za to, ale miałam małe problemy ze... wszystkim.
A po za tym brak weny też dał o sobie znać...
Wiem że krótki, ale chciałam skończyć w tym momencie.

Oto nowy blog, który jest tłumaczeniem:

Newly Wed Harry

Dziękuje i buziaki :*