niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 1

Był późny wieczór. Około godziny 22.
Wracałam od byłej przyjaciółki. Nie czułam się pewnie nocą, sama na pustych uliczkach, dlatego szybko starałam się dostać do domu.
Jak ona mogła mi zrobić coś takiego. Ufałam jej, a ona...
Po prostu gorzej być nie może. - pomyślałam kiedy zaczął padać deszcz. Ehhh, nie wzięłam parasolki. Ale po co mi parasolka w taki słoneczny dzień.
Było strasznie zimno. jedyne czego chciałam to schronić się przed deszczem.
Usłyszałam kroki za mną. Odwróciłam się. Pusto...
To moja zbyt bujna wyobraźnia. Powtarzałam to sobie żeby się uspokoić. Nie pomogło. Wydawało mi się że kroki są coraz wyraźniejsze. Jakby były kilka kroków ode mnie, ale kiedy się odwracałam... byłam sama.
Przyśpieszyłam. Byłam już całkiem mokra. Nie mogłam się uspokoić. Na próżno...
Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam biedz. Biegłam ile sił i już wyraźnie słyszałam że ktoś mnie gonił. Bałam się...
Skręciłam w boczną uliczkę, która była skrótem do mojego domu. Kroki ucichły, ale jestem pewna że tam ktoś był.
Ktoś ręką złapał mnie w tali, a gdy miałam już krzyknąć zasłonił mi dłonią usta. Starałam się wyrwać, ale napastnik był bardzo silny. Czułam bardzo silny zapach jego perfum. Trzeba przyznać że są boskie.
Bardzo się bałam i jedyne czego chciał w tej chwili to być już w domu, w ciepłym, suchym łóżku.
Ten ,,ktoś'' zawiązał mi ręce z tyłu, a zaraz potem zawiązał oczy jakąś chustką. Wepchną mnie do jakiegoś pojazdu, a sam wszedł z drugiej strony.
Przez pierwsze chwile byłam tak wystraszona, że tylko siedziałam cicho, gorączkowo zastanawiając się co może się zaraz stać.
Teraz to już na prawdę strasznie się trzęsłam. Nie jestem pewna czy z zimna, które przeszywało moje mokre ciało, czy przez strach który równie skutecznie je paraliżował.
Poczułam że mój porywacz nakrywa mnie jakimś kocem. Musze przyznać że byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Może nie było mi już tak zimno, ale nawet przez ten koc nie przestałam się bać...
- Czego ty ode mnie chcesz? - spytałam po chwili, zła na siebie że tak łatwo dałam się zaprowadzić do samochodu.
- Zupełnie nic,  wystarczy że jesteś... - powiedział z delikatną chrypką, która nadawała mu męskości.
- To po co mnie porwałeś? Wiesz co za to grozi? - mówiłam, a nawet prawie krzyczałam.
- Wiem... - odparł spokojnie.
- No to nie musisz tego robić. Wypuścisz mnie, a ja obiecam że nigdzie tego nie zgłoszę i...
- Ale kto powiedział że boje się konsekwencji? - dalej zachowywał stoicki spokój.
Zamilkłam... Świetnie jestem uwięziona z jakimś psycholem, który mnie porwał i nie martwi się co go za to czeka. No po prostu super...
- Możesz mi chociaż zdjąć to coś z oczu. Chciałabym coś widzieć. - powiedziałam pewnie. Nieoczekiwanie chłopak zaśmiał się i czułam jak się zatrzymuje.
Po chwili już go widziałam. Nie wyglądał tak jak go sobie wyobrażałam...
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy były jego piękne zielone oczy w których zatopiłam się na kilka sekund.
Miał dłuższe włosy - kręcone - które niesfornie opadał mu na czoło. Nie był jakimś dorosłym człowiekiem. Może z 2 lata ode mnie straszy. Ja mam 18 lat.
Delikatne rysy twarzy, ani trochę nie pasowały do porywacza kogoś kto porwał nieznajomą dziewczynę. Był zbyt uroczy na porywacza. Musze przyznać że w pierwszej chwili pomyślałam  że jest mega przystojny.
Pod czas jazdy był cały czas skupiony na drodze. Wyjrzałam przez okno. Nie poznawałam tej okolicy. Totalnie nie wiedziałam gdzie jestem.
Spojrzałam na chłopaka. Przyglądałam mu się przez chwile, gdy nagle odwrócił się, a ja od razu spuściłam wzrok.
- Podobam ci się? - spytał nagle.
- Chyba sobie żartujesz! Skąd ci się to wzięło?
- Bo tak mi się przyglądasz... - powiedział pewnie.
- Nie mogę spojrzeć na mojego porywacza - powiedziałam ironicznie. Uśmiechną się pokazując słodkie dołeczki.
- Będziesz do mnie mówić ,,porywaczu''? - spytał nadal się uśmiechając.
- Może...
- Więc przedstawię się. Nazywam się Harry Styles. - powiedział jeszcze szerzej się uśmiechając.
- To rozsądne powiedzieć dziewczynie którą porwałeś swoje imię i nazwisko? - spytałam sarkastycznie.
- Skąd wiesz że podałem prawdziwe? - powiedział zerkając raz na mnie, raz na drogę.
- Myślę że powiedziałeś prawdę. Ja jestem...
- Wiem... Nazywasz się Alex's Reed's, masz 18 lat i pochodzisz z Polski. - powiedział, a ja otworzyłam szeroko oczy. Skąd wiedział tyle o mnie?
- Skąd...
- Nie ważne. Mam swoje sposoby. - powiedział poważnie. Przez chwile nic nie mówiłam.
- Co zamierzasz ze mną zrobić? - spytałam wreszcie.
- Gdzie twoja pewność siebie. Przed chwilą tak fajnie się rozmawiało. - powiedział znów się uśmiechając.
- Byłeś miły... ale to nie zmienia faktu że mnie porwałeś i wieziesz w nieznane mi miejsce. - powiedziałam na jednym oddechu.
Chłopak zaśmiał się, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej bać. Czego on może ode mnie chcieć? Nic nie rozumiem...
- Odpowiesz na moje pytanie? - spytałam trochę wkurzona, co chyba zauważył, bo spytał:
- Jesteś zła?
- Nie, ani trochę! - prawie krzyknęłam.

_______________________________________

Jest pierwszy rozdział. Liczę na to że ktokolwiek go przeczyta.
Proszę o jakikolwiek komentarz, chociażby jedno słowo.
Przepraszam za wszystkie błędy...
(Wiem że robię ich mnóstwo)
Następny rozdział będzie w środę, albo czwartek.
Dziękuje i do następnego :*
/ Nienormalnie Normalna <3

1 komentarz:

Dziękuje. Każdy komentarz jest dla mnie ważny i daje mi wene :)