~Następny dzień~
Siedziałam w salonie i oglądałam telewizje, gdy usłyszałam pukanie. Byłam pewna że to listonosz.
Otworzyłam, a w drzwiach stał Harry z bukietem róż. Otworzyłam szeroko oczy.
- Możemy porozmawiać? - spytał niepewnie. Wpuściłam go do środka. Usiedliśmy w salonie.
- Ja chciałem cię przeprosić...
- To ja cię przepraszam - przerwałam mu - Wiesz jak się bałam. Myślałam że... - głos mi się załamał, a z oczu zaczęły lecieć łzy. Chłopak przytulił mnie i wreszcie poczułam się bezpiecznie.
- Nie potrzebnie cię osądziłem - szepną - Mam nadzieje że mi to kiedyś wybaczysz.
- Mam nadzieje że mi wybaczysz że cię odtrąciłam. - powiedziałam. Hazz uśmiechną się i przybliżył się do mnie. Nasze usta prawie się spotkały. Czułam jego gorący oddech.
Złapałam go za rękę.
- Poczekaj. - powiedziałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- No co? Chce zacząć od początku. Tylko normalnie...
- Czyli nie mogę cię już porwać? - spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie. Masz to zrobić normalnie. - powiedziałam. Chłopak uśmiechną się. Podszedł do mnie i podał mi rękę.
- Cześć, jestem...
- Poczekaj - przerwałam mu.
- Co znowu? - spytał
- Daj mi 2 minuty. - powiedziałam i uciekłam na górę. Na pewno ją mam. Jestem pewna...
Już po chwili byłam na dole.
- Jestem! - krzyknęłam.
- Miały być dwie minuty, a nie... - spojrzał na mnie. Założyłam tę samą białą sukienkę. Tę którą tamtego dnia miałam na sobie i rozpuściłam włosy. Chwile się we mnie wpatrywał. Zaraz jednak ogarną się podszedł do mnie szybko i podał mi rękę.
- Cześć, jestem...
- Poczekaj - znów mu przerwałam. Chłopak westchną.
- Co tym razem? - spytał.
- Zabierz mnie tam gdzie mnie wtedy widziałeś. - powiedziałam. Chłopak uśmiechną się i zawiózł mnie w odpowiednie miejsce.
- Gdzie stałeś? - spytałam.
- Tam - pokazał na kawiarenkę w pobliżu - a ty szłaś tamtą ulicą - pokazał na odpowiednią ulice.
- Już, idź. - powiedziałam i poszłam w kierunku ulicy.
Szłam ulicą i nagle zobaczyłam że Harry biegnie w moim kierunku.
- Cześć - powiedział podając mi rękę - Jestem Harry.
- Alex - podałam mu rękę.
- Piękne imię - powiedział i pocałował mnie w rękę. Poczułam jak się rumienie.
- Musiałem podejść do ciebie, gdyż zachwyciłaś mnie swoją urodą. Wyglądasz jak anioł. Musiałem ci to powiedzieć bo nie chciałbym potem zrobić jakiejś głupoty. Na przykład porwać cię, czy coś - uśmiechną się łobuzersko.
- Dziękuje za te komplementy. - powiedziała spokojnie.
- Może poznamy się lepiej? - zapytał.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się - Ale najpierw... - przyciągnęłam zdziwionego chłopaka do siebie i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach, który po chwili szoku odwzajemnił.
- No to gdzie mnie zabierzesz? - spytałam go.
Spojrzał na mnie jak na jakąś idiotkę i zaczął się śmiać.
- No dobra. Nie wiem gdzie. Ważne, że z tobą...
___________________________________________________
To już koniec...
Nic dodać, nic ująć.
Mam nadzieje, że chociaż trochę podobała wam się ta historia.
Jeszcze dziś otwieram I can feel you cry.
Więc zapraszam wszystkich do czytania.
Jak do domu? - Porwanie z One Direction (zakończone)
Historia szalonej miłości członka One Direction (Harry Styles) do pewnej zwykłej dziewczyny. Miłość tak zmieniła tego chłopaka, że jest dla niej gotowy... no nie wiem... np. dopuścić się przestępstwa jakim jest porwanie...
wtorek, 11 listopada 2014
czwartek, 6 listopada 2014
Rozdział 21
*Perspektywa Harrego*
- (...)Kocham cię. - powiedziałem i zamknąłem oczy. Czułem że to mój koniec.
- Błagam! Nie! Harry! My z Louisem to nic! On wtedy lunatykował! Błagam obudź się! Proszę, nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie! - krzyczał. Ona mówi prawdę. Lou często lunatykuje. Boże jakim ja jestem idiotą. Jak mogłem być taki głupi.
Nie, nie mogę jej zostawić. Musze się obudzić. Musze być przy niej. Chce, ale nie mogę.
Do sali wszedł lekarz i rozpoczął reanimacje. Pomiędzy tym wszystkim słyszałem jego szept:
- Dalej chłopie, dasz rade. Jesteś silny. Na korytarzu czeka na ciebie dziewczyna która cię kocha. Nie zostawiaj jej. On cię potrzebuje. Walcz...
Lekarz skończył reanimacje i powiedział do pielęgniarki:
- Serce pracuje, tylko nie wiem czy się wybudzi.
Żyje! Teraz muszę się wybudzić. Musze...
Siedziałam na korytarzu czekając na lekarza. Gdy wyszedł z sali powiedział:
- Przykro mi, ale...
Więcej nie słuchałam. Uciekłam. Biegłam przed siebie. Nie mogłam znieść myśli że on nie żyje. Chciałam uciec jak najdalej i być sama. Nienawidzę siebie...
Wróciłam do chłopaków i zamknęłam się u Harrego w pokoju. Usiadłam na łóżku i chyba zaczęłam się trząść. Wszystko było rozmazane. Miałam totalną pustkę w głowie.
Nagle do pokoju wszedł Niall. Potem już nic nie widziałam, tylko słyszałam ich głosy.
- Liam! - krzykną chłopak.
- Co?! - spytał tamten.
- Liam, kurwa choć tu!
Usłyszałam otwierające się drzwi.
- Ja pierdole. Co się dzieje? - spytał.
- Chyba ma atak paniki.
Ciężko mi było złapać oddech. Cały czas płakałam co tylko utrudniało sprawę.
- Alex, co ty ze sobą robisz. Przecież Hazzowi nic nie jest. - powiedział. Ta jasne. Przecież wiem co słyszałam
Poczułam jak owija mnie ramionami i przytula do siebie, ale ja dalej nie mogłam się ogarnąć.
Po chwili wszystko się uspokoiło, a ja chyba zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, dowiedziałam się, że Harry żyje... To najważniejsze.
Nie wstawałam z łóżka, bo Niall uparł się, że muszę się oszczędzać.
Miałam dużo czasu żeby myśleć. Wiem że nie zakochałam się w Harrym, ale wiem też że żeby się zakochać trzeba tę osobę lepiej poznać. Tylko nie wiem czy Harry będzie chciał mnie znać.
Każdy z chłopaków gdzieś pojechał, a został tylko Niall. Wiedziałam że mogłam mu zaufać.
- Wiesz, musimy pogadać. - powiedziałam do chłopaka.
- O co chodzi? Coś mi się nie podoba to w jaki sposób to mówisz. - spojrzał na mnie mrużąc śmiesznie oczy.
- Mam do ciebie prośbę...
Jechaliśmy...
Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Niall był na mnie zły że chce tak bez pożegnania odejść, uciec...
- Niall - zaczęłam. Nie opowiedział.
- Niall - powtórzyłam. Nadal nic.
- Niall, proszę cię. Nie chce stracić najlepszego przyjaciela. Nie rób mi tego.
Chłopak zatrzymał samochód i spojrzał na mnie. Przytulił mnie i szepną:
- Przepraszam...
- To ja przepraszam. Wiem że ucieczka to nie jest wyjście, ale ja nie potrafię inaczej...
- Będę bardzo tęsknić - szepną mi na ucho.
- Ja też. - opowiedziałam.
- Nie możemy się widywać? - spytał.
- Niall, ja nie dam rady. Zresztą, będziemy rozmawiać przez telefon. Nie ucinamy kontaktu. - wytłumaczyłam mu.
- Wiem, ale to nie to samo. Zresztą myślę że niedługo się zobaczymy. - powiedział pewnie. Spojrzałam na niego pytająco.
- No co? myślisz że Hazz nie będzie cię szukał? Oj, w takim razie za słabo go znasz. - powiedział i jeszcze raz mocno mnie przytulił i szepną:
- Do zobaczenia.
- Do usłyszenia. - powiedziałam.
Odjechał, a ja postanowiłam co muszę zrobić... Wiedziałam że może tu przyjechać. Pierwsza myśl muszę się przeprowadzić...
~2 miesiące później~
Niall codziennie dzwoni. Harry jeszcze się nie wybudził, ale lekarze są dobrej myśli. Z resztą chłopaków nie utrzymuje kontaktu. Całe dni spędzam u siebie w domu.
Nie przeprowadziłam się. Szczerze mówiąc mam cichą nadzieje że kiedyś tu przyjedzie i będę mu mogła wszystko wytłumaczyć...
Tego dnia zadzwonił Niall.
- Hej Alex - przywitał się.
- Cześć
- Musze ci coś powiedzieć - zaczął, a ja miałam w głowie tysiące scenariuszy. Jeden gorszy od drugiego.
- O co chodzi? - zapytałam niepewnie.
- Yyyy, Harry się obudził - powiedział szybko. Przełknęłam ślinę i poczułam że robi mi się duszno.
- To... dobrze. - powiedziałam cicho.
- Alex... On się cały czas pyta o ciebie. Nie chce jeść, nie chce nic... powiedział że musi z tobą pogadać. Że musi cię przeprosić...
- Nie wiem co mam powiedzieć, ale to zły pomysł żebyśmy rozmawiali. Lepiej żeby o mnie zapomniał i...
- Nie Alex... - przerwał mi - On nie zapomni. To nie możliwe. Nie podda się. Nie ma szans.
- Ja... nie wiem. Niall, nie wiem co mam zrobić. - powiedziałam szczerze.
- Powinnaś z nim porozmawiać. - stwierdził. Rozmawialiśmy jeszcze chwile.
____________________________________________
Przed ostatni.
Wiem, że spóźniony,
ale mam trochę problemów
i chyba czeka mnie przeprowadzka.
Ale mam nadzieje, że dalej będe prowadziła blogi,
mimo wszystko.
Pozdrawiam.
Przed ostatni.
Wiem, że spóźniony,
ale mam trochę problemów
i chyba czeka mnie przeprowadzka.
Ale mam nadzieje, że dalej będe prowadziła blogi,
mimo wszystko.
Pozdrawiam.
sobota, 1 listopada 2014
Rozdział 20
Wybiegłam z budynku i pobiegłam pod drzewo pod którym wtedy siedzieliśmy. To tu powiedział mi że się we mnie zakochał. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Niczego nie byłam pewna. Zresztą teraz też nie wiem co do niego czuje, ale jeśli przeze mnie coś mu się stanie nigdy sobie tego nie wybaczę.
Zauważyłam że na gałęzi coś wisi. Torebka w której była koperta.
Wyjęłam ją ostrożnie. Na kopercie było napisane moje imię. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać:
Po 2 godzinach wróciłam do chłopaków. Chłopacy zaczęli mnie wypytywać gdzie byłam, ale szybko uciekłam i zamknęłam się w pokoju Harrego.
Po kolejnej godzinę do drzwi ktoś zapukał. Nie opowiedziałam.
- To ja, Niall. Alex, proszę otwórz mi. - powiedział błagalnym tonem.
- Daj mi spokój! - krzyknęłam.
- Proszę cię, otwórz te drzwi. - powiedział spokojnie.
Podeszłam do drzwi i przekręciłam kluczyk. Blondyn od razu wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
Podszedł i bez słowa mnie przytulił. Kiedy się trochę uspokoiłam spytał:
- Gdzie byłaś?
- Ja... - nie mogłam nic powiedzieć. Podałam mu kopertę, kiedy chłopak skończył czytać powiedział:
- To nie koniec. Na pewno nic mu nie jest. Zobaczysz że wszystko się ułoży.
- Niall, to list pożegnalny. nie pisze się takich listów od tak sobie. On...
- Nawet tak nie mów - przerwał mi. - Zobaczysz że wszystko się ułoży.
- Przestałam wierzyć w szczęśliwe zakończenia. - powiedziałam. Jeszcze chwile chłopak siedział u mnie, a potem kazał mi się położyć.
Zasnęłam u Hazza w pokoju. Wszędzie otaczał mnie on.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Nie chciałam żyć, a co dopiero wstawać.
Podniosłam się i postanowiłam wreszcie zobaczyć naszyjnik. Było te serduszko z datą:
Kiedy mnie porwał.
Po drugiej stronie był napis ,,Na zawsze''.
Zaczęłam płakać. Nie mogę powiedzieć że byłam w nim zakochana, ale on traktował mnie tak dobrze, a ja...
Założyłam naszyjnik i ogarnęłam się. Mapę schowałam pod poduszkę i zeszłam na dół.
Chłopacy siedzieli przed telewizorem, który był wyłączony. Wpatrywali się w telefon leżący na stole.
Liam zauważył że zeszłam i podbiegł do mnie. Przytuliłam go i łzy znowu zaczęły lecieć po policzkach.
Siedzieliśmy tak już 3 godziny i patrzyliśmy na telefon. Z tego co na szybko tłumaczył mi Liam, to zadzwonili do wszystkich okolicznych szpitali i policji. Jako pierwszych mają zadzwonić na ten telefon, leżący na stole.
Wtedy telefon odezwał się. odebrał Liam i włączył głośnik.
- Dzień dobry. Chciałem powiadomić że odnaleziono waszego kolegę. Skoczył z mostu... - w tym momencie wybuchłam płaczem i Niall wyprowadził mnie na zewnątrz.
Stałam w objęciach chłopaka i cały czas płakałam. Cały czas trzymałam za naszyjnik...
Kiedy się uspokoiłam wróciliśmy do środka, gdzie chłopacy się ubierali i szykowali.
- O co chodzi? - spytał Niall.
- On żyje... Jest w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Przeżył dzięki szybkiej interwęcji ratowników i lekarzy. Jedziemy do niego. - powiedział i dalej się szykował.
Horan spojrzał na mnie wyczekująco.
- Niall, ja nie pojadę... Nie mogę.
- Pojedziesz. Nie zostawimy cie tu samej. - powiedział pewnie. Wziął mnie za rękę i pociągną do samochodu.
Stałam pod salą Harrego. Nie obudził się. Jest w śpiączce. Chłopacy weszli do niego i siedzieli u niego godzinę, ale ja bałam się. Siedziałam na korytarzu.
Chcieli mnie zabrać do domu, ale nie zgodziłam się. Musze tu być. Być z nim...
Stałam przed salą i chciałam wejść, ale jakaś siła nie pozwalała mi na to. Byłam za słaba.
W końcu otworzyłam drzwi Zobaczyłam to czego się bałam...
Harry leżał z zamkniętymi oczami, podłączony do różnych kabli, które - jak sądzę - podrzemują jego życie.
Od razu łzy napłynęły mi do oczu. Jak to jest możliwe?
Zaczęłam się cofać, kiedy usłyszałam jego głos:
- Alex - szepną cicho. Odwróciłam się w jego stronę. Przewiercał mnie swoimi zielonymi oczami.
Stałam nie mogąc się ruszyć. Patrzyłam na niego, a z oczu leciały mi łzy.
Zdjął sobie maseczkę i powiedział:
- To na prawdę ty. Myślałem że już nigdy cie nie zobaczę.
Podeszłam do niego i usiadłam na krzesełku obok.
- Ja... tak strasznie mi przykro... Nie chciałam... - zaczęłam się jąkać.
- Csiiiii, spokojnie. Wszystko jest dobrze. - powiedział po cichu - Ja chce tylko żebyś była szczęśliwa z Lou. I pamiętaj: Kocham cię. - powiedział i zamkną oczy.
- Błagam! Nie! Harry! My z Louisem to nic! On wtedy lunatykował! Błagam obudź się! Proszę, nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie! - krzyczałam tak głośno, aż przyszedł lekarz i kazał mi wyjść.
Siedziałam i płakałam na korytarzu.
__________________________________________
Zauważyłam że na gałęzi coś wisi. Torebka w której była koperta.
Wyjęłam ją ostrożnie. Na kopercie było napisane moje imię. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać:
Droga Alex,
Nawet sobie nie wyobrażasz jaki jestem tobie zakochany.
Zakochałem się w tobie w chwili w której cię ujrzałem.
Wyglądałaś jak anioł i w pierwszej chwili tak pomyślałem.
Od razu poczułem że nie mogę bez ciebie żyć.
Każda sekunda bez ciebie to męczarnia i smutek.
Jeśli nie mogę być z tobą to moje życie straciło sens...
Nie obwiniaj się.
To nie twoja wina.
Chce tylko żebyś była szczęśliwa.
Decyzja żeby cię porwać, była najlepszą w moim życiu.
Mogłem z tobą spędzić te 3 dni i to były
najszczęśliwsze dni w moim życiu.
Prawie niczego nie żałuje.
Pamiętaj o mnie i o tym że bardzo,
ale to bardzo cię kocham.
W torebce zostawiłem mapę z
zaznaczoną drogą do ciebie.
Jest tam też naszyjnik.
Na zawsze twój
Harry
Skończyłam czytać i zaniosłam się płaczem. Jak mogłam zrobić coś takiego. Przeze mnie to on będzie cierpiał. Ile bym dała żeby cofnąć czas.Po 2 godzinach wróciłam do chłopaków. Chłopacy zaczęli mnie wypytywać gdzie byłam, ale szybko uciekłam i zamknęłam się w pokoju Harrego.
Po kolejnej godzinę do drzwi ktoś zapukał. Nie opowiedziałam.
- To ja, Niall. Alex, proszę otwórz mi. - powiedział błagalnym tonem.
- Daj mi spokój! - krzyknęłam.
- Proszę cię, otwórz te drzwi. - powiedział spokojnie.
Podeszłam do drzwi i przekręciłam kluczyk. Blondyn od razu wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
Podszedł i bez słowa mnie przytulił. Kiedy się trochę uspokoiłam spytał:
- Gdzie byłaś?
- Ja... - nie mogłam nic powiedzieć. Podałam mu kopertę, kiedy chłopak skończył czytać powiedział:
- To nie koniec. Na pewno nic mu nie jest. Zobaczysz że wszystko się ułoży.
- Niall, to list pożegnalny. nie pisze się takich listów od tak sobie. On...
- Nawet tak nie mów - przerwał mi. - Zobaczysz że wszystko się ułoży.
- Przestałam wierzyć w szczęśliwe zakończenia. - powiedziałam. Jeszcze chwile chłopak siedział u mnie, a potem kazał mi się położyć.
Zasnęłam u Hazza w pokoju. Wszędzie otaczał mnie on.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Nie chciałam żyć, a co dopiero wstawać.
Podniosłam się i postanowiłam wreszcie zobaczyć naszyjnik. Było te serduszko z datą:
Kiedy mnie porwał.
Po drugiej stronie był napis ,,Na zawsze''.
Zaczęłam płakać. Nie mogę powiedzieć że byłam w nim zakochana, ale on traktował mnie tak dobrze, a ja...
Założyłam naszyjnik i ogarnęłam się. Mapę schowałam pod poduszkę i zeszłam na dół.
Chłopacy siedzieli przed telewizorem, który był wyłączony. Wpatrywali się w telefon leżący na stole.
Liam zauważył że zeszłam i podbiegł do mnie. Przytuliłam go i łzy znowu zaczęły lecieć po policzkach.
Siedzieliśmy tak już 3 godziny i patrzyliśmy na telefon. Z tego co na szybko tłumaczył mi Liam, to zadzwonili do wszystkich okolicznych szpitali i policji. Jako pierwszych mają zadzwonić na ten telefon, leżący na stole.
Wtedy telefon odezwał się. odebrał Liam i włączył głośnik.
- Dzień dobry. Chciałem powiadomić że odnaleziono waszego kolegę. Skoczył z mostu... - w tym momencie wybuchłam płaczem i Niall wyprowadził mnie na zewnątrz.
Stałam w objęciach chłopaka i cały czas płakałam. Cały czas trzymałam za naszyjnik...
Kiedy się uspokoiłam wróciliśmy do środka, gdzie chłopacy się ubierali i szykowali.
- O co chodzi? - spytał Niall.
- On żyje... Jest w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Przeżył dzięki szybkiej interwęcji ratowników i lekarzy. Jedziemy do niego. - powiedział i dalej się szykował.
Horan spojrzał na mnie wyczekująco.
- Niall, ja nie pojadę... Nie mogę.
- Pojedziesz. Nie zostawimy cie tu samej. - powiedział pewnie. Wziął mnie za rękę i pociągną do samochodu.
Stałam pod salą Harrego. Nie obudził się. Jest w śpiączce. Chłopacy weszli do niego i siedzieli u niego godzinę, ale ja bałam się. Siedziałam na korytarzu.
Chcieli mnie zabrać do domu, ale nie zgodziłam się. Musze tu być. Być z nim...
Stałam przed salą i chciałam wejść, ale jakaś siła nie pozwalała mi na to. Byłam za słaba.
W końcu otworzyłam drzwi Zobaczyłam to czego się bałam...
Harry leżał z zamkniętymi oczami, podłączony do różnych kabli, które - jak sądzę - podrzemują jego życie.
Od razu łzy napłynęły mi do oczu. Jak to jest możliwe?
Zaczęłam się cofać, kiedy usłyszałam jego głos:
- Alex - szepną cicho. Odwróciłam się w jego stronę. Przewiercał mnie swoimi zielonymi oczami.
Stałam nie mogąc się ruszyć. Patrzyłam na niego, a z oczu leciały mi łzy.
Zdjął sobie maseczkę i powiedział:
- To na prawdę ty. Myślałem że już nigdy cie nie zobaczę.
Podeszłam do niego i usiadłam na krzesełku obok.
- Ja... tak strasznie mi przykro... Nie chciałam... - zaczęłam się jąkać.
- Csiiiii, spokojnie. Wszystko jest dobrze. - powiedział po cichu - Ja chce tylko żebyś była szczęśliwa z Lou. I pamiętaj: Kocham cię. - powiedział i zamkną oczy.
- Błagam! Nie! Harry! My z Louisem to nic! On wtedy lunatykował! Błagam obudź się! Proszę, nie rób mi tego! Nie zostawiaj mnie! - krzyczałam tak głośno, aż przyszedł lekarz i kazał mi wyjść.
Siedziałam i płakałam na korytarzu.
__________________________________________
Przepraszam, że tak długo.
Tak jak pisałam mam problemy w domu,
ale załatwiłam to jakoś.
Bardzo dziękuje Niall Mofos.
Myślałam, że nikt już tego nie czyta.
Tak więc do następnego :*
środa, 8 października 2014
Rozdział 19
Od godziny chodziłam w kółko po pokoju, co chwile wycierając łzy z moich policzków.
Martwię się o niego.
Od kąt w trakcie tej akcji Louis zabrał mnie do domu, Harry nie wrócił. Nie wrócił, nie zadzwonił, nie napisał... Boże, martwię się.
Wymknęłam się po cichu z pokoju Niall'a, kiedy ten brał prysznic.
Weszłam do pokoju Hazzy.
Kiedy tylko przekroczyłam próg, zaczęłam mieć wątpliwości. No bo to przecież niezbyt kulturalnie, jak wchodzę do czyjegoś pokoju, kiedy go nie mam, ale ja przecież nie będę mu grzebać po szafkach, tylko chcę sobie tam posiedzieć i poczekać na niego...
Minęła kolejna godzina, a chłopka jak nie było, tak go nie ma...
Położyłam się w jego łóżku z nadzieją, że zasnę, ale nic z tego. Zamiast spać moczyłam jego poduszkę łzami.
Przecież nie mam pojęcia co tam się dzieje...
Może Harry jest teraz w areszcie i zamkną go w więzieniu?
Albo wszystko się odwróciło i Luke pobił Harrego, albo zrobił mu coś jeszcze gorszego...
Na tą myśl z moich ust wydobył się cichy szloch.
Poczułam ciepłą i silną dłoń na mojej tali.
- Hej, wszystko będzie dobrze, tylko już nie płacz.
Przyciągną mnie bliżej siebie, że moje plecy, całą długością przywarły do jego torsu.
- Już wszystko dobrze, jestem tu i nigdzie się nie wybieram...
***
Kiedy tylko otworzyłam oczy, zaczęłam rozglądać się po pokoju.
Nie ma go...
W więc to był tylko sen...
Drzwi otworzyły się i staną w nich Harry.
- No nie... - mrukną pod nosem - Miałem nadzieje, że będziesz miała miłą pobudkę u mojego...
Nie dokończył, gdyż rzuciłam mu się na szyje. Opatulił mnie swoimi ramionami i było mi tak dobrze...
- Wiesz ty co! - oderwałam się od niego gwałtownie, a on spojrzał na mnie zdziwiony - Nastraszyłeś mnie. Nie masz pojęcia jak się martwiłam!
Loczek zaśmiał się uroczo i znów przycisną mnie do siebie.
- Dziękuje - szepnęłam - Ja... ja nie wiem, co by się stało, gdyby nie ty i...
- Już dobrze.
- Poczekaj. - odezwałam się nagle - Ale co ty tam robiłeś? - zapytałam.
- Serio myślałaś, że bym cię puścił tak po prostu samą, gdybym nie miał pewności, że czegoś nie poodwalacie? - zapytał retorycznie.
- Dzięki za zaufanie. - mruknęłam pod nosem.
- Tobie ufam, ale całej reszcie już nie. - powiedział pewnie, gładząc mnie po włosach.
~Następnego dnia~
Rano obudził mnie Louis, który położył się na mnie.
No przepraszam, ale to nie jest normalne...
- Louis, co ty robisz?! - starałam się zepchnąć chłopaka ze mnie, ale na pewno nie waży tyle, na ile wygląda.
- Cholera, Louis zejdź ze mnie! - krzyknęłam, a chłopak otworzył zdziwiony oczy. Wyglądał jakby się dopiero co wstał.
- To nie jest zabawne. Co ty sobie myślisz? I zejdź ze mnie wreszcie. - powiedziałam na jednym oddechu, ale chłopak nadal na mnie leżał i delikatnie się uśmiechną.
- Pozwól że się wytłumaczę - powiedział.
- Nie możesz najpierw ze mnie zejść? - spytałam próbując go zepchnąć.
- Nie mogę, bo jesteś bardzo wygodna. - powiedział z uśmiechem od ucha do ucha i położył głowę na moim brzuchu.
- Louis, bo zacznę krzyczeć. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który dalej nie miał zamiaru ze mnie zejść.
- Prawie wszyscy wyszli. Zostaliśmy tylko ja, ty i Hazz, ale on siedzi u siebie ze słuchawkami na uszach i nic nie słyszy. - powiedział dalej uśmiechając się łobuzersko.
- Jesteś psychiczny - powiedziałam i dalej próbowałam go z siebie zepchnąć.
- Miałem ci wytłumaczyć jak się tu znalazłem...
- Więc słucham. - zachęciłam go sarkastycznie.
- Cierpię na rzadką przypadłość, która nazywa się... Dobra, po prostu lunatykuje. - powiedział, a ja wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem. Kiedy się uspokoiłam powiedziałam:
- To wyjaśnia dlaczego na mnie leżysz. Teraz wyjaśnij dlaczego nie chcesz wstać. - powiedziałam.
- Już ci mówiłem, jesteś bardzo wygodna. - stwierdził i ułożył się na mnie.
- Nie wiem jak ty ale ja chce jeszcze spać, a tak nie usnę. - powiedziałam i spojrzałam chłopakowi w oczy.
- No dobra... - powiedział i sturlał się obok mnie.
- Serio? - zapytałam. On serio zamierza spać ze mną?
- Jak najbardziej serio. - powiedział przekręcając się na brzuch.
Pffff... Miałam to gdzieś i poszłam spać...
Obudziło mnie tłuczone szkło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam w jakiej pozycji śpi Louis. Ja leżałam normalnie na boku, ale on z ręką na mojej tali i zarzucił na mnie jedną nogę.
Jego nie obudziło tłuczone szkło. Postanowiłam że dam mu pospać. Wstałam delikatnie żeby go nie obudzić i poszłam na dół, gdzie zastałam potłuczone lustro i Harrego wybiegającego z domu.
O co chodzi? Co mu się stało? Nic nie rozumiem.
W pierwszej chwili miałam za nim pobiedź, ale zrezygnowałam i wzięłam się za zbieranie tych szkieł...
Prawie skończyłam zbierać...
Wtedy do mieszkania weszli Liam, Zayn, Niall...
Zaraz podbiegł do mnie i zaczął
- Kto to potłukł? - spytał Liam.
- No Harry i...
- Ale jak to się stało? - spytał Liam.
- Jak byś mi nie przerywał w połowie zdania to bym powiedziała.
- Dobra, mów.
- A więc obudził mnie dźwięk szkła i zbiegłam na dół i zobaczyłam potłuczone lustro i Harrego wybiegającego na dwór i... to koniec. - wytłumaczyłam.
- A gdzie jest Lou? - spytał Zayn.
- U Niall'a w pokoju. - wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę - Lunatykował. - wytłumaczyłam i od razu zrozumieli.
- Co tym razem zrobił? - spytał Zayn. - Kiedyś przyszedł do mnie i przez sen prosił mnie o rękę, nazywając mnie księżną marchewką. - zacząć się śmiać.
- No, on przyszedł rano i się na mnie położył, a kiedy go obudziłam nie chciał ze mnie zejść. W końcu zszedł ze mnie i położył się obok i zasnęliśmy. - opowiedziałam.
- On jest naprawdę nienormalny. - powiedział Liam - A mówiłem żeby go tu nie zostawiać. Zawsze musi coś odwalić. - mówił bardziej do siebie niż do nas.
- Ale o co chodzi? - spytałam niepewnie.
- Zayn, zadzwoń do Hazza. - rozkazał chłopakowi, olewając moje pytanie.
- Już idę - powiedział chwytając telefon i wyszedł na dwór.
- Niall, idź obudź tego idiotę. Niech tu przyjdzie. - powiedział, a blondyn kiwną głową i znikną na schodach.
- Liam, o co chodzi? - spytałam znowu.
- Wiesz, jak by ci to powiedzieć... - zaczął się zastanawiać. -
- Dobra. Harry tak oszalał na twoim punkcie, że kiedy zobaczył cię w jedynym łóżku z Louisem to sama możesz się domyślić co pomyślał. - wytłumaczył.
- I co?
- No teraz w najlepszym wypadku, spróbuje zrobić sobie krzywe, a w najgorszy wysadzić cały budynek, albo coś innego, razem z sobą. - powiedział, a mi w oczach stanęły łzy. Boże, co ja zrobiłam. Nie wybaczę sobie jeśli on coś sobie zrobi.
____________________________________
Nie podoba mi się ten rozdział,
tak jak całe opowiadanie.
Mam zamiar doprowadzić je do końca
i skupić się na pozostałych dwóch blogach.
Buziaki i paaa :*
sobota, 4 października 2014
Rozdział 18
- Ale sobie laskę sprowadziłeś, Tommilson... - krzykną jakiś chłopak, wstając od stolika i witając się z Louisem. Miał blond włosy i brązowe oczy.
- Hej, to jest Alex - przedstawił mnie. - I łapy precz, Luke.
Chłopak parskną śmiechem - Dlaczego? I tak nic mi nie zrobisz... - powiedział, podnosząc drinka do ust.
- Ja nie... - powiedział Lou, zakładając ręce na klatkę piersiową - ale ona podoba się Harremu...
Blondyn zakrztusił się napojem i spojrzał rozbawiony na mojego towarzysza, a później obrzucił mnie spojrzeniem.
- Styles i ona? - powiedział kpiąco.
- Mhmmm...
- Nie uwierzę w to. Przecież on woli ostre dziewczyny...
- Może tak, może nie, ale ją bardzo polubił. - zaakcentował słowo 'bardzo'. - Chyba nie chcesz działać mu na nerwy? - pasiasty uniósł jedną brew, a Luke machną zrezygnowny ręką.
- Dobra, dobra. To tylko żarty... - zaśmiał się nerwowo.
Po przedstawieniu mi reszty znajomych Louisa - tz. z Caroline, wredną dziewczyną Luka, Lili i Philipem - zabawnym rodzeństwem i radosną, rudowłosą dziewczyną o imieniu Monic - usiedliśmy przy stole i zaczęła się rozmowa...
Kiedy usłyszałam imię 'Lili', od razu zakręciło mi się w głowie i stanęły mi łzy w oczach.
Oczywiście troskliwy Lou chciał mnie wyprowadzać na zewnątrz, ale wzięłam głęboki wdech i usiadłam przy stole.
Panna Caroline zabijała mnie wzrokiem i posyłała zgryźliwe uwagi, ale jakoś to przeżyłam...
'To będzie ciekawy wieczór...' - pomyślałam.
***
- No to idziemy do klubu? - spytał Philip.
- No jasne! - przytakną mu uradowany Luke.
Za to Louis zalał mnie pytaniami, czy nie chce wrócić do domu i w kółko powtarzał, że on mnie odwiezie i żebym się nie martwiła.
- Spokojnie Lou, pójdę z wami. Przyda mi się odskocznia od waszego domu. Nie to żeby coś, ale nie mogę wyjść na spacer, bo dostajecie wariacji...
Zajęliśmy stolik w klubie. Od razu, kiedy Luke poprosił swoją dziewczynę do tańca, Lili doskoczyła do mnie i zaczęła nawijać.
- Jak dobrze, że sobie poszła, wreszcie możemy normalnie pogadać...
- To wy się nie lubicie? - spytałam zdziwiona.
- Pffff... Jak można lubić taką jędze. Na pewno z Lukem są siebie warci... - stwierdziła.
Rozmowa się kręciła do puki nie podszedł do mnie Phlip i nie poprosił mnie do tańca.
Zgodziłam się... Tańczyłam z nim, z Louisem, z jakimś obcym chłopakiem, który był bardzo miły. Bez żadnych zboczonych ruchów. Zatańczyliśmy, pogadaliśmy, dał mi swój numer i powiedział, że się śpieszy, ale jak będę miała czas to mam zadzwonić.
Miło, że w klubach są normalni faceci, a nie tylko napaleni idioci...
Miałam właśnie iść z powrotem do stolika, kiedy przede mną pojawił się Luke.
- Można prosić?
- Może następny taniec. Muszę odpocząć. - powiedziałam i miałam iść do stolika, ale pociągną mnie za nadgarstek i przyciągną blisko siebie.
- Jeden taniec... - szepną mi na ucho. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy objął mnie mocno i zdecydowanie w tali. Zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Cholernie się bałam...
Wzrokiem szukałam, którego kolwiek z nowych znajomych, a najlepiej Louisa, ale jak na złość nikogo nie widziałam.
Moje serce biło jak oszalałe, a nogi się pode mną ugięły...
Chciałam krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
Ratunku...
Ostatnie co poczułam to jak jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę.
Po chwili, tak szybko jak się tam znalazły, tak szybko z stamtąd zniknęły.
Obejrzałam się w kierunku, gdzie przed chwilą stał chłopak, oriętując się, że ze strachu mocno zacisnęłam oczy.
To co zobaczyłam przeraziło mnie.
Luke leżał przywarty do ziemi przez Harrego, który okładał go pięściami po całym ciele...
To się nie dzieję na prawdę...
________________________________
Wróciłam po długiej przerwie...
Przepraszam za to, ale miałam małe problemy ze... wszystkim.
A po za tym brak weny też dał o sobie znać...
Wiem że krótki, ale chciałam skończyć w tym momencie.
Oto nowy blog, który jest tłumaczeniem:
- Hej, to jest Alex - przedstawił mnie. - I łapy precz, Luke.
Chłopak parskną śmiechem - Dlaczego? I tak nic mi nie zrobisz... - powiedział, podnosząc drinka do ust.
- Ja nie... - powiedział Lou, zakładając ręce na klatkę piersiową - ale ona podoba się Harremu...
Blondyn zakrztusił się napojem i spojrzał rozbawiony na mojego towarzysza, a później obrzucił mnie spojrzeniem.
- Styles i ona? - powiedział kpiąco.
- Mhmmm...
- Nie uwierzę w to. Przecież on woli ostre dziewczyny...
- Może tak, może nie, ale ją bardzo polubił. - zaakcentował słowo 'bardzo'. - Chyba nie chcesz działać mu na nerwy? - pasiasty uniósł jedną brew, a Luke machną zrezygnowny ręką.
- Dobra, dobra. To tylko żarty... - zaśmiał się nerwowo.
Po przedstawieniu mi reszty znajomych Louisa - tz. z Caroline, wredną dziewczyną Luka, Lili i Philipem - zabawnym rodzeństwem i radosną, rudowłosą dziewczyną o imieniu Monic - usiedliśmy przy stole i zaczęła się rozmowa...
Kiedy usłyszałam imię 'Lili', od razu zakręciło mi się w głowie i stanęły mi łzy w oczach.
Oczywiście troskliwy Lou chciał mnie wyprowadzać na zewnątrz, ale wzięłam głęboki wdech i usiadłam przy stole.
Panna Caroline zabijała mnie wzrokiem i posyłała zgryźliwe uwagi, ale jakoś to przeżyłam...
'To będzie ciekawy wieczór...' - pomyślałam.
***
- No to idziemy do klubu? - spytał Philip.
- No jasne! - przytakną mu uradowany Luke.
Za to Louis zalał mnie pytaniami, czy nie chce wrócić do domu i w kółko powtarzał, że on mnie odwiezie i żebym się nie martwiła.
- Spokojnie Lou, pójdę z wami. Przyda mi się odskocznia od waszego domu. Nie to żeby coś, ale nie mogę wyjść na spacer, bo dostajecie wariacji...
Zajęliśmy stolik w klubie. Od razu, kiedy Luke poprosił swoją dziewczynę do tańca, Lili doskoczyła do mnie i zaczęła nawijać.
- Jak dobrze, że sobie poszła, wreszcie możemy normalnie pogadać...
- To wy się nie lubicie? - spytałam zdziwiona.
- Pffff... Jak można lubić taką jędze. Na pewno z Lukem są siebie warci... - stwierdziła.
Rozmowa się kręciła do puki nie podszedł do mnie Phlip i nie poprosił mnie do tańca.
Zgodziłam się... Tańczyłam z nim, z Louisem, z jakimś obcym chłopakiem, który był bardzo miły. Bez żadnych zboczonych ruchów. Zatańczyliśmy, pogadaliśmy, dał mi swój numer i powiedział, że się śpieszy, ale jak będę miała czas to mam zadzwonić.
Miło, że w klubach są normalni faceci, a nie tylko napaleni idioci...
Miałam właśnie iść z powrotem do stolika, kiedy przede mną pojawił się Luke.
- Można prosić?
- Może następny taniec. Muszę odpocząć. - powiedziałam i miałam iść do stolika, ale pociągną mnie za nadgarstek i przyciągną blisko siebie.
- Jeden taniec... - szepną mi na ucho. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy objął mnie mocno i zdecydowanie w tali. Zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Cholernie się bałam...
Wzrokiem szukałam, którego kolwiek z nowych znajomych, a najlepiej Louisa, ale jak na złość nikogo nie widziałam.
Moje serce biło jak oszalałe, a nogi się pode mną ugięły...
Chciałam krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
Ratunku...
Ostatnie co poczułam to jak jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę.
Po chwili, tak szybko jak się tam znalazły, tak szybko z stamtąd zniknęły.
Obejrzałam się w kierunku, gdzie przed chwilą stał chłopak, oriętując się, że ze strachu mocno zacisnęłam oczy.
To co zobaczyłam przeraziło mnie.
Luke leżał przywarty do ziemi przez Harrego, który okładał go pięściami po całym ciele...
To się nie dzieję na prawdę...
________________________________
Wróciłam po długiej przerwie...
Przepraszam za to, ale miałam małe problemy ze... wszystkim.
A po za tym brak weny też dał o sobie znać...
Wiem że krótki, ale chciałam skończyć w tym momencie.
Oto nowy blog, który jest tłumaczeniem:
Newly Wed Harry
Dziękuje i buziaki :*
czwartek, 11 września 2014
Rozdział 17
~Oczami Alex~
Obudziłam się w świetnym humorze. Zeszłam na dół, zauważając, że wszyscy jeszcze śpią.
Zrobiłam omlety na śniadanie i zostawiłam je w kuchence. Niech sobie dalej śpią, a ja postanowiłam wyjść na spacer.
Ubrałam się i ruszyłam w stronę parku.
Siedziałam tam dosyć długo, rozmyślając o wszystkim. O Harrym, o wczorajszym dniu...
Kiedy wróciłam do domu była godzina 14:00.
Weszłam do domu, od razu wpadając na Niall'a.
- Gdzieś ty była tyle czasu?
- Tak Nailer, też się ciesze, że cię widzę. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz jakiego stracha nam napędziłaś? Harry zamkną się w pokoju, bo pomyślał, że uciekłaś. - powiedział przez śmiech.
- To go uświadom, bo jeszcze w depresje popadnie.
Poszłam do kuchni i stamtąd usłyszałam krzyk:
- Już możesz wyjść z tego załamania psychicznego! Wróciła! Wyszła tylko na spacer!
Zaśmiałam się cicho i wlałam sobie soku.
Po chwili do kuchni wszedł blondyn.
- I co? - zapytałam.
- Ja się drę jak opętany, a tego nie ma w pokoju... Napisałem mu SMS'a, żeby się nie martwił.
- Nie wiem co wy macie... Nie jestem małym dzieckiem, a wy robicie problem, że wyszłam na krótki spacerek.
- Martwimy się. - stwierdził - Harry szczególnie. - dodał już szeptem.
- Jasne... A gdzie reszta? - spytałam.
- Liam u przyjaciela, Zayn u Pierre, Louis poszedł na siłownie, ale zaraz powinien wrócić, Harry... wszędzie, a ja tu. - uśmiechną się.
- Nie wiedziałam, że Lou chodzi na siłownie. - stwierdziłam.
- Możliwe... Chodzi dwa razy w tygodniu.
Musi mieć boskie ciało...
Wcale tak nie pomyślałam.
- Oglądamy film? - zapytał głodomor.
- Oki...
***
Wzięłam kąpiel, podkręciłam włosy, założyłam sukienkę, od Louis'a... Czyli jestem gotowa.
Zaraz wyjeżdżamy, więc zeszłam na dół.
- Pięknie wyglądasz. - skomentował Lou.
- Dziękuje.
Mieliśmy już wychodzić, ale nagle drzwi się otworzyły i staną w nich Harry...
~Oczami Harrego~
Najpierw wyszła z domu i prawie porywałem sobie włosy, rozmyślając, gdzie może być. Bałem się, że uciekła... Bałem się jak cholera.
Dobrze, że Nailer napisał mi, że się znalazła.
A na dodatek, jak wracam widzę ją elegancko ubraną... Co?!
- Gdzie idziesz? - warknąłem trochę zbyt ostrzej niż zamierzałem. Dziewczyna wzdygneła się.
- Ja... Ja... - jąkała się.
Tak masz racje idioto. Wystrasz ją... Na pewno bardziej cie polubi, a już na pewno powie gdzie idzie.
- Idzie ze mną. - stwierdził spokojnie Louis.
- Z tobą? - zapytałem kpiąco. - Chyba sobie żartujesz. Nie.
- Co nie? - zapytał pewnie.
- Weź mnie nie wkurwiaj Tommilson, nie rób z siebie gorszego idioty, niż jesteś. - chłopak uśmiechną się wrednie, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Powtórz to. - zarządzał.
- Co? To, że jesteś...
- Stop! - przerwała mi blondynka, która oglądała tą całą scenkę po cichu, dopiero teraz się włączając.
- Powiedz to. - warkną Louis.
- Zaraz wracam. - powiedziała Alex rzucając chłopakowi przepraszające spojrzenie. Pociągnęła mnie za skraj koszulki, aż do mojego pokoju.
- Może jeszcze go przeprosisz? - prychnąłem.
- Na pewno ty powinieneś.
- Ja? Czemu? To on zaczął. - stwierdziłem.
- To miał być spokojny wieczór, bez atrakcji typu wkurzony Harry, albo co gorsza jakiś bójek.
~Oczami Alex~
- To miał być spokojny wieczór, bez atrakcji typu wkurzony Harry, albo co gorsza jakiś bójek.
Chłopak mrukną pod nosem coś czego nie miałam szans zrozumieć.
- Teraz pozwól, że wyjdę. Porozmawiamy jak wrócę. - powiedziałam odwracając się na pięcie. Już miałam zrobić krok do przodu, kiedy poczułam silny uścisk na moim nadgarstku.
Spojrzałam mu w oczy, w których widać było tyko smutek.
- Proszę, nie idź. - wyszeptał cicho, ale na tyle głośno, że mogłam to usłyszeć.
- Harry, nie wygłupiaj się - powiedziałam. - To tylko kolacja. Nie długo wrócę.
- Nie wypuszczę cię - powiedział nie puszczając mojej ręki.
- Zachowujesz się jak dziecko - powiedziałam spokojnie.
- Po co chcesz tam iść. Zostań ze mną. - wyszeptał ciągnąc mnie, abym usiadła na jego kolanach.
- Harry...
- Cssiiii... - ucisza mnie, przekładając kilka moich blond kosmyków za ucho. - Nie psuj tej chwili.
Hazz wtulił twarz w zagłębienie mojej szyji - z czym o dziwo nie czułam się niezręcznie, ani dziwnie.
Pocałował mnie jeszcze w skroń i stwierdził:
- Leć. Czeka na ciebie.
Oniemiała powoli wstałam, ledwo mogąc utrzymać się na nogach.
- Tylko masz być grzeczna i nie rób żadnych głupot - powiedział, kiedy stałam już przy drzwiach. Skinęłam lekko głową i zniknęłam za drzwiami.
________________________________________
Aaaaaa... Nie mogę uwierzyć, że jest tysiąc wyświetleń.
Tak się ciesze, że dziś wstawię 2 rozdziały :)
Buziaki :*
P.S. Pozderki dla Ady <3
Obudziłam się w świetnym humorze. Zeszłam na dół, zauważając, że wszyscy jeszcze śpią.
Zrobiłam omlety na śniadanie i zostawiłam je w kuchence. Niech sobie dalej śpią, a ja postanowiłam wyjść na spacer.
Ubrałam się i ruszyłam w stronę parku.
Siedziałam tam dosyć długo, rozmyślając o wszystkim. O Harrym, o wczorajszym dniu...
Kiedy wróciłam do domu była godzina 14:00.
Weszłam do domu, od razu wpadając na Niall'a.
- Gdzieś ty była tyle czasu?
- Tak Nailer, też się ciesze, że cię widzę. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz jakiego stracha nam napędziłaś? Harry zamkną się w pokoju, bo pomyślał, że uciekłaś. - powiedział przez śmiech.
- To go uświadom, bo jeszcze w depresje popadnie.
Poszłam do kuchni i stamtąd usłyszałam krzyk:
- Już możesz wyjść z tego załamania psychicznego! Wróciła! Wyszła tylko na spacer!
Zaśmiałam się cicho i wlałam sobie soku.
Po chwili do kuchni wszedł blondyn.
- I co? - zapytałam.
- Ja się drę jak opętany, a tego nie ma w pokoju... Napisałem mu SMS'a, żeby się nie martwił.
- Nie wiem co wy macie... Nie jestem małym dzieckiem, a wy robicie problem, że wyszłam na krótki spacerek.
- Martwimy się. - stwierdził - Harry szczególnie. - dodał już szeptem.
- Jasne... A gdzie reszta? - spytałam.
- Liam u przyjaciela, Zayn u Pierre, Louis poszedł na siłownie, ale zaraz powinien wrócić, Harry... wszędzie, a ja tu. - uśmiechną się.
- Nie wiedziałam, że Lou chodzi na siłownie. - stwierdziłam.
- Możliwe... Chodzi dwa razy w tygodniu.
Musi mieć boskie ciało...
Wcale tak nie pomyślałam.
- Oglądamy film? - zapytał głodomor.
- Oki...
***
Wzięłam kąpiel, podkręciłam włosy, założyłam sukienkę, od Louis'a... Czyli jestem gotowa.
Zaraz wyjeżdżamy, więc zeszłam na dół.
- Pięknie wyglądasz. - skomentował Lou.
- Dziękuje.
Mieliśmy już wychodzić, ale nagle drzwi się otworzyły i staną w nich Harry...
~Oczami Harrego~
Najpierw wyszła z domu i prawie porywałem sobie włosy, rozmyślając, gdzie może być. Bałem się, że uciekła... Bałem się jak cholera.
Dobrze, że Nailer napisał mi, że się znalazła.
A na dodatek, jak wracam widzę ją elegancko ubraną... Co?!
- Gdzie idziesz? - warknąłem trochę zbyt ostrzej niż zamierzałem. Dziewczyna wzdygneła się.
- Ja... Ja... - jąkała się.
Tak masz racje idioto. Wystrasz ją... Na pewno bardziej cie polubi, a już na pewno powie gdzie idzie.
- Idzie ze mną. - stwierdził spokojnie Louis.
- Z tobą? - zapytałem kpiąco. - Chyba sobie żartujesz. Nie.
- Co nie? - zapytał pewnie.
- Weź mnie nie wkurwiaj Tommilson, nie rób z siebie gorszego idioty, niż jesteś. - chłopak uśmiechną się wrednie, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Powtórz to. - zarządzał.
- Co? To, że jesteś...
- Stop! - przerwała mi blondynka, która oglądała tą całą scenkę po cichu, dopiero teraz się włączając.
- Powiedz to. - warkną Louis.
- Zaraz wracam. - powiedziała Alex rzucając chłopakowi przepraszające spojrzenie. Pociągnęła mnie za skraj koszulki, aż do mojego pokoju.
- Może jeszcze go przeprosisz? - prychnąłem.
- Na pewno ty powinieneś.
- Ja? Czemu? To on zaczął. - stwierdziłem.
- To miał być spokojny wieczór, bez atrakcji typu wkurzony Harry, albo co gorsza jakiś bójek.
~Oczami Alex~
- To miał być spokojny wieczór, bez atrakcji typu wkurzony Harry, albo co gorsza jakiś bójek.
Chłopak mrukną pod nosem coś czego nie miałam szans zrozumieć.
- Teraz pozwól, że wyjdę. Porozmawiamy jak wrócę. - powiedziałam odwracając się na pięcie. Już miałam zrobić krok do przodu, kiedy poczułam silny uścisk na moim nadgarstku.
Spojrzałam mu w oczy, w których widać było tyko smutek.
- Proszę, nie idź. - wyszeptał cicho, ale na tyle głośno, że mogłam to usłyszeć.
- Harry, nie wygłupiaj się - powiedziałam. - To tylko kolacja. Nie długo wrócę.
- Nie wypuszczę cię - powiedział nie puszczając mojej ręki.
- Zachowujesz się jak dziecko - powiedziałam spokojnie.
- Po co chcesz tam iść. Zostań ze mną. - wyszeptał ciągnąc mnie, abym usiadła na jego kolanach.
- Harry...
- Cssiiii... - ucisza mnie, przekładając kilka moich blond kosmyków za ucho. - Nie psuj tej chwili.
Hazz wtulił twarz w zagłębienie mojej szyji - z czym o dziwo nie czułam się niezręcznie, ani dziwnie.
Pocałował mnie jeszcze w skroń i stwierdził:
- Leć. Czeka na ciebie.
Oniemiała powoli wstałam, ledwo mogąc utrzymać się na nogach.
- Tylko masz być grzeczna i nie rób żadnych głupot - powiedział, kiedy stałam już przy drzwiach. Skinęłam lekko głową i zniknęłam za drzwiami.
________________________________________
Aaaaaa... Nie mogę uwierzyć, że jest tysiąc wyświetleń.
Tak się ciesze, że dziś wstawię 2 rozdziały :)
Buziaki :*
P.S. Pozderki dla Ady <3
czwartek, 4 września 2014
Rozdział 16
~Oczami Alex~
Weszliśmy do sklepu, a Harry zaraz wychaczył półkę z chipsami... Weź idź z nim na zakupy.
Poszłam przed siebie, bo nie będę czekać na tego idiotę.
Wkładałam do wózka, wszystkie potrzebne rzeczy, dopóki nie poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy...
- Harry, miałeś mi pomagać w zakupach, a nie bawić się w ,,zgadnij kto to'' - powiedziałam odwracając się gwałtownie.
Przed sobą zobaczyłam, nie loczka, ale jakiegoś przystojnego chłopaka, chyba w moim wieku.
- Przepraszam, myślałam że to mój kolega... - powiedziałam.
- Nic się nie stało. - uśmiechną się uroczo.
- Czy my się znamy? - spytałam, zdając sobie sprawę, że nigdy nie widziałam tego kolesia.
- Nie, ale lubię poznawać nowych ludzi. - jejku, jaki on ma boski uśmiech.
- Jestem Alex - przedstawiłam się podając mu rękę. Chłopak pocałował mnie w nią i powiedział:
- Tom. - uśmiechną się. - Jesteś tutaj z kimś?
- Ehmmm... Tak, z kolegą, ale chyba gdzieś mi się zgubił... - rozejrzałam się szukając Hazzy.
- Jego strata. - czy tu jest tak gorąco czy mi się tylko wydaje. - Chodź, pomogę ci skończyć te zakupy, bo twój ,,kolega'' - zaakcentowała to słowo - chyba się nie śpieszy.
- Okey, to chodźmy...
***
Szliśmy tak po sklepie rozmawiając i poznając się lepiej.
Już miałam prawie wszystko, gdy zobaczyłam Harrego, który szukał mnie wzrokiem. Już po chwili mnie zauważył i uśmiechną się szeroko, ale kiedy zauważył mojego towarzysza, jego mina gwałtownie się zmieniła.
Podszedł do nas, wpakował to co miał do wózka. Obrzucił Tom'a dziwnym spojrzeniem i podał mu rękę.
-Harry - powiedział krótko. Chłopak, podał mu również rękę.
- Tom - uśmiechną się promiennie. Najwyraźniej starał się być miły, ale jeśli chodzi o Harrego... to będzie ciężkie.
Zauważyłam jak Harry mocniej ściska jego rękę, a potem spojrzał się na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Wiesz... ja muszę już lecieć. Może zobaczymy się innym razem? - powiedział z wymuszonym uśmiechem.
- Jasne, masz mój numer telefonu. - powiedziałam podając mu kartkę z cyferkami.
- To... do zobaczenia - i wyszedł.
- Co to miało być? - zwróciłam się do Harrego.
- Nic. - mrukną.
- Możesz się uspokoić, co ci znów nie pasuje? - zapytałam zdenerwowana.
- Wiesz co mnie denerwuje? - spytał sarkastycznie, podchodząc bardzo blisko mnie, że prawie nie było między nami odstępu - To że znikam gdzieś na chwile, a przy tobie już kręcą się chłopacy. To, że on, może być lepszy ode mnie... A najbardziej to, że chciałbym kazać mu spierdalać, daleko od ciebie, ale nie mogę... bo nie jesteś moja. - przez cały czas patrzył mi w oczy, tylko na ostatnie słowa spuścił wzrok.
- Przepraszam - szepną, nadal patrząc w dół.
- Chodźmy skończyć te zakupy i wracajmy...
***
~Oczami Harrego~
Wiem, że chamsko postąpiłem, odstraszając tego gościa od Alex... Tak na prawdę to nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Przepraszam, czy pani jest zajęta? - zapytała jakaś pani, Alex.
- Nie, mogę w czymś pomóc?
Dlaczego ona jest dla wszystkich taka miła? Nigdy nie słyszałem, żeby powiedziała na kogoś złe słowo.
- Chciałam zgłosić obsłudze przeterminowany towar, ale jestem z córeczką. Mogłaby pani z chłopakiem się nią chwile zająć? - zapytała... Chłopakiem...
- Ale...
- Oczywiście, nie ma problemu. - przerwałem jej, obejmując ją w tali. Dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie i uśmiechnęła się do kobiety.
- To jest Tamara. - powiedziała podając blondynce dziecko... One było takie małe... Miała może z roczek.
- Przepiękne imię. - powiedziała Alex biorąc ją na ręce.
- Za chwilkę wrócę. - poinformowała kobieta i odeszła. Od razu rzuciłem się na dziewczynkę.
- Omg, jak ja kocham dzieci! Cześć mała, jaka ty śliczna. - zaczęła się śmiać.
- Chcesz ją wziąć? - zapytała.
- No co ty? Jeszcze ją zepsuje... - serio to nie był dobry pomysł, żebym ją wziął. Jeszcze ją upuszczę i co będzie?
- Nie zepsujesz. - zaśmiała się i podała mi dziewczynkę.
- Zawsze chciałam nazwać córkę Tamara. - stwierdziła Alex.
- Zawsze możemy tak nazwać naszą córeczkę. - spojrzała na mnie jak na idiotę, ale zaraz zaczęła się śmiać, bo mała pociągnęła za włosy.
- Co to za dziecko? Weź je...
Dziewczynka zaczeła płakać, a blondynka zabrała ją ode mnie i zaczeła uspokajać.
Już po chwili Tamara wtuliła się w zagłębienie pomiędzy jej ramieniem, a szyją.
Też bym tak chciał...
- Ona mnie nie lubi. - mruknąłem niezadowolony.
- Nie prawda, bardzo lubi twoje włosy... - stwierdziła.
- Haha, zabawne...
- Oj tylko się droczę. Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi...
- Przestań - jęknąłem.
Mała dalej tuliła się do Alex, kiedy wróciła tamta pani.
- Dziękuje bardzo. - Alex oddała jej maleństwo.
Wychodząc ze sklepu szepnąłem jej na ucho:
- Byłabyś idealną matka dla moich dzieci...
______________________________________
Ta dam...
Myślę, że postaram się jak najszybciej zakończyć to opowiadanie.
To jest moje pierwsze, więc nie jest zbyt ciekawe...
Już mam pomysł na następne i jest blog z prologiem:
diana-fanfintion.blogspot.com
Jest tylko prolog, a rozdziały zacznę dodawać,
jak skończę to ff.
To wszystko, więc do następnego :*
Weszliśmy do sklepu, a Harry zaraz wychaczył półkę z chipsami... Weź idź z nim na zakupy.
Poszłam przed siebie, bo nie będę czekać na tego idiotę.
Wkładałam do wózka, wszystkie potrzebne rzeczy, dopóki nie poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy...
- Harry, miałeś mi pomagać w zakupach, a nie bawić się w ,,zgadnij kto to'' - powiedziałam odwracając się gwałtownie.
Przed sobą zobaczyłam, nie loczka, ale jakiegoś przystojnego chłopaka, chyba w moim wieku.
- Przepraszam, myślałam że to mój kolega... - powiedziałam.
- Nic się nie stało. - uśmiechną się uroczo.
- Czy my się znamy? - spytałam, zdając sobie sprawę, że nigdy nie widziałam tego kolesia.
- Nie, ale lubię poznawać nowych ludzi. - jejku, jaki on ma boski uśmiech.
- Jestem Alex - przedstawiłam się podając mu rękę. Chłopak pocałował mnie w nią i powiedział:
- Tom. - uśmiechną się. - Jesteś tutaj z kimś?
- Ehmmm... Tak, z kolegą, ale chyba gdzieś mi się zgubił... - rozejrzałam się szukając Hazzy.
- Jego strata. - czy tu jest tak gorąco czy mi się tylko wydaje. - Chodź, pomogę ci skończyć te zakupy, bo twój ,,kolega'' - zaakcentowała to słowo - chyba się nie śpieszy.
- Okey, to chodźmy...
***
Szliśmy tak po sklepie rozmawiając i poznając się lepiej.
Już miałam prawie wszystko, gdy zobaczyłam Harrego, który szukał mnie wzrokiem. Już po chwili mnie zauważył i uśmiechną się szeroko, ale kiedy zauważył mojego towarzysza, jego mina gwałtownie się zmieniła.
Podszedł do nas, wpakował to co miał do wózka. Obrzucił Tom'a dziwnym spojrzeniem i podał mu rękę.
-Harry - powiedział krótko. Chłopak, podał mu również rękę.
- Tom - uśmiechną się promiennie. Najwyraźniej starał się być miły, ale jeśli chodzi o Harrego... to będzie ciężkie.
Zauważyłam jak Harry mocniej ściska jego rękę, a potem spojrzał się na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Wiesz... ja muszę już lecieć. Może zobaczymy się innym razem? - powiedział z wymuszonym uśmiechem.
- Jasne, masz mój numer telefonu. - powiedziałam podając mu kartkę z cyferkami.
- To... do zobaczenia - i wyszedł.
- Co to miało być? - zwróciłam się do Harrego.
- Nic. - mrukną.
- Możesz się uspokoić, co ci znów nie pasuje? - zapytałam zdenerwowana.
- Wiesz co mnie denerwuje? - spytał sarkastycznie, podchodząc bardzo blisko mnie, że prawie nie było między nami odstępu - To że znikam gdzieś na chwile, a przy tobie już kręcą się chłopacy. To, że on, może być lepszy ode mnie... A najbardziej to, że chciałbym kazać mu spierdalać, daleko od ciebie, ale nie mogę... bo nie jesteś moja. - przez cały czas patrzył mi w oczy, tylko na ostatnie słowa spuścił wzrok.
- Przepraszam - szepną, nadal patrząc w dół.
- Chodźmy skończyć te zakupy i wracajmy...
***
~Oczami Harrego~
Wiem, że chamsko postąpiłem, odstraszając tego gościa od Alex... Tak na prawdę to nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Przepraszam, czy pani jest zajęta? - zapytała jakaś pani, Alex.
- Nie, mogę w czymś pomóc?
Dlaczego ona jest dla wszystkich taka miła? Nigdy nie słyszałem, żeby powiedziała na kogoś złe słowo.
- Chciałam zgłosić obsłudze przeterminowany towar, ale jestem z córeczką. Mogłaby pani z chłopakiem się nią chwile zająć? - zapytała... Chłopakiem...
- Ale...
- Oczywiście, nie ma problemu. - przerwałem jej, obejmując ją w tali. Dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie i uśmiechnęła się do kobiety.
- To jest Tamara. - powiedziała podając blondynce dziecko... One było takie małe... Miała może z roczek.
- Przepiękne imię. - powiedziała Alex biorąc ją na ręce.
- Za chwilkę wrócę. - poinformowała kobieta i odeszła. Od razu rzuciłem się na dziewczynkę.
- Omg, jak ja kocham dzieci! Cześć mała, jaka ty śliczna. - zaczęła się śmiać.
- Chcesz ją wziąć? - zapytała.
- No co ty? Jeszcze ją zepsuje... - serio to nie był dobry pomysł, żebym ją wziął. Jeszcze ją upuszczę i co będzie?
- Nie zepsujesz. - zaśmiała się i podała mi dziewczynkę.
- Zawsze chciałam nazwać córkę Tamara. - stwierdziła Alex.
- Zawsze możemy tak nazwać naszą córeczkę. - spojrzała na mnie jak na idiotę, ale zaraz zaczęła się śmiać, bo mała pociągnęła za włosy.
- Co to za dziecko? Weź je...
Dziewczynka zaczeła płakać, a blondynka zabrała ją ode mnie i zaczeła uspokajać.
Już po chwili Tamara wtuliła się w zagłębienie pomiędzy jej ramieniem, a szyją.
Też bym tak chciał...
- Ona mnie nie lubi. - mruknąłem niezadowolony.
- Nie prawda, bardzo lubi twoje włosy... - stwierdziła.
- Haha, zabawne...
- Oj tylko się droczę. Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi...
- Przestań - jęknąłem.
Mała dalej tuliła się do Alex, kiedy wróciła tamta pani.
- Dziękuje bardzo. - Alex oddała jej maleństwo.
Wychodząc ze sklepu szepnąłem jej na ucho:
- Byłabyś idealną matka dla moich dzieci...
______________________________________
Ta dam...
Myślę, że postaram się jak najszybciej zakończyć to opowiadanie.
To jest moje pierwsze, więc nie jest zbyt ciekawe...
Już mam pomysł na następne i jest blog z prologiem:
diana-fanfintion.blogspot.com
Jest tylko prolog, a rozdziały zacznę dodawać,
jak skończę to ff.
To wszystko, więc do następnego :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)